Są takie gry, które mimo upływu lat wciąż cieszą się popularnością, a nawet jeśli na jakiś czas znikną z radaru to po latach mogą wrócić w pełnej krasie. Ulotne motyle, autorstwa Reinrera Knizii to gra wydana w 2012 roku i znana głównie pod nazwą Indigo. Po latach pojawia się na polskim rynku za sprawą wydawnictwa G3. A jako, że mam słabość do „staroci” to bez zastanowienia dodałam ją do listy gier wartych sprawdzenia.
Zawartość
To, co zwraca uwagę w pierwszym kontakcie z grą, to wykonanie. Motyle zrobione są z półprzezroczystego plastiku i wyglądają cudownie na tle planszy. Do tego grube, solidne kafelki i poręczny insert w pudełku sprawiają, że gra prezentuje się bardzo elegancko i nie niszczy nawet przy częstym graniu. Ilustracje są lekkie i kolorowe, jednocześnie stonowane. Dokładnie takie, jakie lubię.
Rozgrywka
Rozgrywka zaczyna się od przygotowania planszy, na której rozkładamy przezroczyste figurki motyli. Każdy gracz ma swoją rabatę, do której próbuje poprowadzić owady, dokładając kafelki ze ścieżkami. W swojej turze mamy zawsze dwie płytki do wyboru, dokładamy jedną i od razu obserwujemy, dokąd poleci motyl, którego właśnie poruszyliśmy. Brzmi banalnie, ale już po kilku ruchach okazuje się, że ten „motyli labirynt” żyje własnym życiem, a nasze pięknie zaplanowane drogi mogą w jednej chwili zmienić kierunek… na korzyść przeciwnika.
To, co początkowo wygląda jak spokojne układanie ścieżek, bardzo szybko zamienia się w pełną emocji rywalizację. Nagle okazuje się, że musimy być czujni na każdy ruch innych graczy, bo jedna dobrze dołożona płytka może zabrać nam motyla, którego do tej pory wytrwale kierowaliśmy w stronę naszej rabaty. Uśmiech na twarzy rywala, kiedy fioletowy okaz za 3 punkty w ostatniej chwili frunie do jego rabatki zamiast do naszej – bezcenny.
⠀
Zasady są naprawdę proste i można je wytłumaczyć w kilka minut. Mamy trzy kolory motyli: niebieskie (1 punkt), różowe (2 punkty) i fioletowe (3 punkty). W podstawowej wersji gry staramy się zebrać ich jak najwięcej, ale dodatek „Czarne motyle” wprowadza dodatkowe emocje. Czarne motyle dają ujemne punkty, więc zamiast do własnej rabaty, staramy się skierować je do przeciwników. To wprowadza odrobinę negatywnej interakcji i sprawia, że atmosfera nad planszą staje się trochę bardziej napięta. Ale tak trochę, bez przesady. Dodatek nie sprawia, że gra nagle zaczyna kipieć negatywną interakcją.
⠀
Podsumowanie
Ulotne motyle to gra niezwykle prosta jeśli chodzi o zasady. Daje nam jednak sporo możliwości kombinowania. Rozgrywka opiera się raczej na działaniu taktycznym, czyli szybkim reagowaniu na sytuację na planszy, niż długofalowym planowaniu. Nigdy nie wiadomo, kto kogo przechytrzy w ostatniej chwili. I właśnie to sprawia, że chce się od razu rozegrać kolejną partię. Grając we dwoje mamy wrażenie bardziej kontrolowanej rywalizacji. Przy czterech graczach pojawia się więcej chaosu, zwłaszcza kiedy ścieżki przecinają się w najmniej oczekiwanych miejscach.
Warto też wspomnieć, że przy większej liczbie graczy rabatki bywają wspólne. To oznacza, że czasem musimy dzielić się motylami z rywalem. To ciekawy twist, który dodaje kolejnej warstwy kombinowania.
Podsumowując – Ulotne motyle to świetna propozycja rodzinna: szybka, prosta, pięknie wydana i zaskakująco emocjonująca. Sprawdza się zarówno z dziećmi, jak i w gronie dorosłych, bo daje odpowiednią dawkę rywalizacji. A te pół godziny, które spędzamy nad planszą, mija w okamgnieniu.
wydawnictwo: G3
liczba graczy: 2-4
wiek: 8+
czas gry: 30 minut
zasady: bardzo proste
⠀
Jeśli lubicie gry kafelkowe to polecam też Waszej uwadze inną, doskonałą rodzinna grę Kakao. To jeden z tytułów, który jest w naszej kolekcji od lat.
⠀
Recenzja gry Ulotne motyle powstała we współpracy z wydawnictwem G3.
Treść recenzji to moja prywatna opinia, wydawnictwo nie miało na nią wpływu.